..........

 

Zbójowanie w Beskidach

....

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wladyslaw Skoczylas: Pochód zbójników. Drzeworyt na gruszce, 1919 rok

.

     Najcenniejszych zaś wiadomości o zbójnikach przynosi 'Dziejopis żywiecki' A. Komonieckiego. Kariera zbójnicka rzadko trwała długo. Większość ze zbójników wpadała w ręce sprawiedliwości już po kilku napadach. Jednak ci, którzy chodzili na zbój przez kilka lat, zażywali niemałego poważania. Jak donosi kronika parafialna ks. Fr. Augustina, żywieckiego proboszcza, głównymi gniazdami zbójnictwa na tych terenach były wsie: Milówka i Kamesznica. W ich okolicach zbójnicy organizowali się w większych zespołach, jawnie występując podczas zabaw, odpustów i zgromadzeń ludowych. 
Do największych żywieckich zbójników należał Sebastian Bury, o którym Komoniecki napisał: [...] hetman nad zbójcami, z towarzystwem swoim w żywieckim państwie i indziej grasował,  mając kompanję., która z chorągwią, za nim chodziła . Burego wraz z towarzyszami schwytano w 1630 r. i osądzono na śmierć. Jak na prawdziwego harnasia przystało poniósł on smierć na haku co było wielkim honorem dla zbójnika: 'Tedy tych zbójców siedmi osądzono, a Burego jako hetmana na hak. Którego na placu, gdy ciągniono na hak żywo, tak mówił: Wio Bury do góry'. 
Przeciwko innemu zbójnickiemu harnasiowi Martynowi Portaszowi z Bystrzycy, z ówczesnych Węgier, wysłano wojsko z Krakowa. Schwytany przez wieśniaków na hali Śróbitej, został odprowadzony do zamku, gdzie po torturach i osądzeniu zmarł w straszliwych mękach podczas publicznej kazni na górze Grojec opodal miasta. Do innych, niemniej ważnych, zbójnickich hetmanów zalicza się Wojciecha oraz Mateusza Klimczoków, Tomasza Masnego ze wsi Szare, Józefa Baczyńskiego ze Skawicy, Janosika i Dobosza. 

Ostatnim i zarazem najsławniejszym zbójnikiem Żywiecczyzny był Jerzy Fiedor, zwany "Proćpokiem" (przezwisko najprawdopodobniej pochodzenia słowackiego), rodem z Kamesznicy. Proćpok w konflikt z prawem popadł wskutek kłusownictwa. Skazany został na ciężkiego więzienia w Wiśniczu, skąd po pół roku zbiegł w rodzinne strony i założył familię złożoną, z blisko 200 dezerterów z wojska austriackiego. Na skutek zdrady Proćpok został schwytany i w 1796 r. skazany przez sąd dorazny na śmierć. 'Proćpok jest w dziejach zbójnictwa góralskiego ostatnim harnasiem,gdyż na nim zakończył się złoty okres owej wolności hyrnej.'

"Ni ma nad Proćpoka tęższego chłopoka
On kiedy pon jaki mo kabot złocisty
Cyrwone chodaki, pas rzymienisty cysty
 

Za pasym toporek i dukatów worek
Nie dba na dworaka, ani na wojaka
Choć trefi na zucha, zginie kieby mucha
Choć tysiąc górali, on się im wyśliźnie
Jak toporkiem piźnie, z rudnicy wypali
Uciekoj kto może, bo zginies nieboze."

Początek i koniec zbójowania w ciągu roku łączył się z rozwijaniem i opadaniem liści bukowych. Buk był dla zbójników jak gdyby zegarem. Gdy buki zaczynały pokrywać się młodą i delikatna zieleniną, sezon zbójecki należało uważać za rozpoczęty. Wtedy zbójnicy tak śpiewali:

"Pódymy chłopcy kraść i zbijać
Bo ni momy za co pijać
Ej, bo sie zapocyno
Ej, bo sie zapocyno
Bucyna ozwijać" 
"Panowie, panowie, bedziecie panami, 
ale nie bedziecie rządzić górolami".